Polak, Rosjanin i Niemiec, będąc pewnego razu na basenie założyli się o to, kto skoczy z trampoliny do basenu z jak najmniejsza ilością wody. To oczywiście pierwszy wyskoczył Niemiec:
- Ja skoczę z 1.25m!
Wlazł na trampolinę, poodbijał się, poodbijał, runął w dół, plusnął, wykręcił nаd samym dnem i wylazł na brzeg dumny, jak to Niemiec.
Polak, widząc to, nieco odważniej zaczął.
- Taak ? To ja skoczę do 50 centymetrów wody !
Wdrapał się na trampolinę, odbił szybko, plusnął w wodę, ostro grzmotnął o ceramiczne dno, aż łoskot poszedł... nieco zamulony wyszedł na brzeg...
Okazało się - złamana ręka w barku, powybijane stawy, ale za to uśmiech na twarzy od ucha do ucha. Rosjanin w tyle zostać nie mógł... Myślał, Myślał, i stwierdził:
- Wiecie co ? A ja skoczę po prostu na mokra szmatę.
Szmer zaskoczenia rozległ się na basenie, bo Rosjanin głos miał donośny...
Zeszli się ludzie, spuszczono wodę z basenu... pod trampolina ułożono mokra szmatę, Rosjanin wszedł, przeżegnał się i skoczył ( jak ten wilk wyluzowany )... Za paręnaście milisekund nastąpił wielkie "lup" na skutek pionowego upadku na głowę. Rosjanin padł bez czucia. Karetki, ERki, policja, straż pożarna (po co ?) zjechały się natychmiast... Rosjanin przed śmiercią wyszeptał tylko:
- Szzzz... Szzz.... Szmata... Ktoś wycisnął szmatę.....
Kumpel jest szczęśliwym posiadaczem Rovera 121 (to takie zgrabne toczydełko). No i owemu koledze wraz z trzema innymi się bardzo śpieszyło na wesele kuzyna gdzie miał być drużbą (oczywiście złote krążki miał przy sobie). Ciął 110 przez teren zabudowany no i jak zawsze w takich sytuacjach panowie nudziarze ciemnoniebiescy zawinęli suszarką kumpla.
Akurat pan niebieski był skory do żartów, podchodzi do niego i wali tekstem:
- Oooo nie za szybko się jechało panie kierowco???
Na to on wkurzony:
- Masz pan tu dokumenty i wypisuj mandat, jestem drużbą na ślubie, a ślub za 10 minut.
Policjancik:
- Ale panie kierowco przekroczył pan dozwoloną prędkość o 60 kilometrów, to co najmniej 500 złotych będzie.
Na to kumpel:
- Dobra panie, nieważne, wypisuj pan.
Policjant coś tam naskrobał, pomarudził i oddał dokumenciki.
Kumple szczęśliwie dojechali na weselicho, krążki rozdane, ryż posypany, znalazło się trochę czasu na uporządkowanie dokumentów, wiec kumpel wziął papierzyska i zaczął sprawdzać. Prawko jest, dowód jest, OC jest, ale mandatu brak. Przetrzepał wszystkie papierzyska, ale mandatu brak. Więc żeby nie narobić sobie bigosu pojechał jeszcze w ten sam dzień na posterunek żeby wyjaśnić sprawę. Dojechali w tym samym składzie co poprzednio. No i kumpel zagaduje do oficera dyżurnego:
- Panie władzo, mam taki problem. Dziś rano dostałem mandat, ale mi zaginął, a nie chcę mieć kłopotów później więc zawiadamiam.
Na to oficer:
- A pamięta pan nazwisko funkcjonariusza, który to wystawiał??
- Nie panie władzo, ale mogę powiedzieć gdzie i kiedy to było. Było to dzisiaj o 10 rano na Hutniczej koło FORDa.
Na to oficerek:
- Okay sprawdzam... dobra już wiem kto, już się z nim łączę.
No i w tym momencie oficerek wziął jakąś gruchę i zaczął do niej gadać:
- Cześć Józek, przyszedł tu facio co mówi że dostał dzisiaj mandat i go zgubił.
Na to Józek.
- A jakim samochodem jechał
Więc teraz pytanko do kumpla:
- Obywatelu jakim samochodem pan się poruszał?
No to kumpel zgodnie z prawdą:
- Rover panie władzo
Na to oficerek dyżurny do Józka:
- Rowerzysta.
Kumple się porozkładali ze śmiechu, a oficerek się pyta pozostałych trzech;
- A wy to kto?
A na to koledzy:
- My z tym panem jechaliśmy w momencie kiedy mandat dostał.
A na to dyżurny:
- Co??? we 3 na rowerze???
- Nooo... i do tego 110 w zabudowanym.